Jak się NIE organizować?

optymizm, organizacja, planowanie, błędy w organizacji czasu

Planowanie i organizacja to szalenie modny temat w Internetach. W sieci zrobiło się wielu specjalistów w tej dziedzinie. Jedni to prawdziwi eksperci a inni … są inni i już. Sama do ekspertów zdecydowanie nie należę, ale zawsze uważałam się za osobę dobrze zorganizowaną. Taa. Jak to czasem bywa ja swoje a życie swoje. Rozsypało się, no. Wszelkie moje patenty organizacyjne upadły. A to dlatego, że popełniłam jeden, kolosalny błąd.

 

Moi drodzy, po świetne porady dotyczące planowania zapraszam Was na inne blogi. Za to tutaj dziś dowiecie się, czego zdecydowanie nie robić.

 

Stary schemat

Zwykle zaczyna się od początku, więc ja też tak uczynię (#SzokWTrampkach). Musicie wiedzieć, że ja nie jestem fanką tworzenia wymyślnych planerów, pięknych tablic i tych ślicznych literek. Po pierwsze – ja tak nie umiem. Po drugie – nie mam na to czasu! Szczerze podziwiam i rozumiem tych, którzy planują w taki sposób. Jednak dla mnie zawsze najlepiej sprawdzały się luźne kartki z listą zadań. Dopiero niedawno zamieniłam je na jeden planer marki biedra. Często jest gwiazdą mojego Instagrama. No i widzicie go na zdjęciu o tam wysoko, obok rogala marcińskiego. Śliczny, nie? Tyle mi wystarcza, serio. Jedynym dodatkiem są karteczki do robienia fiszek, na których powypisywałam pomysły na kolejne wpisy. Na taśmie sobie dyndają nad moim biurkiem. I już. W takim razie gdzie jest błąd? No tu się sprawa lekko komplikuje. Okazało się, że to nie metoda zawiodła. Złe było moje podejście.

 

Odkrycie roku

Najpopularniejszym usprawiedliwieniem na wiele błędów jest zdanie „Bo ja jestem tylko człowiekiem!”. Uwierzcie, serio myślałam o tym w kontekście słabej wymówki. Ostatnio odkryłam, że to nie do końca tak. Uwaga, uwaga, eksperyment, w którym to głównym królikiem doświadczalnym byłam ja wykazał, że naprawdę jesteśmy tylko ludźmi i mamy ograniczone możliwości. No i właśnie. Ja tego ograniczenia nie wzięłam pod uwagę. Sama nie wierzę, że to powiem, ale w TYM kontekście mój optymizm okazał się lekko przereklamowany. Moja lista zadań była naprawdę długa. Wszystkie zadania ogromne. A ja, wykazując się kosmiczną błyskotliwością, byłam święcie przekonana, że jak będę pisała licencjat do 3 w nocy to bez problemu wstanę o 6.30 żeby się przygotować na lekturę z angielskiego. Plan godny złej postaci w jakiejś bajeczce Disney’a, wiem. Nie gratulujcie. Nie piszę tego po to, żeby samą siebie upokorzyć. Ja chcę Was uchronić od moich błędów.

 

Nie róbcie tego w domu

Dobra, to umówmy się w ten sposób. Ja zostałam królikiem doświadczalnym, wyniki eksperymentu spisałam tutaj i Wy już tego nie sprawdzacie, ok? Od dziś wszyscy radośnie i w podskokach mierzymy siły na zamiary. Wszyscy mamy swoje ograniczenia i to nie jest powód do wstydu. Nikt z nas nie posiada jakiś nadprzyrodzonych mocy, żeby być w stanie pracować przez przerwy. Pamiętajcie, czasami wręcz nie warto. Jak się ma tyle lat co ja, odrobinę mniej albo trochę więcej to raczej się o tym nie myśli na co dzień, ale serio – zdrowie jest priorytetem. Jasne, przetrwasz mając te 3h snu. Raz nie zawsze. Ale nie da się tak żyć. Albo inaczej – da się. Ale w krótkim czasie za to zapłacisz.

 

Nie chcę już tutaj sypać myślami tak złotymi, jak opisy na gadu-gadu (Czy ktoś to jeszcze pamięta? :P). Ja tylko chciałabym, żebyś się w tym momencie zastanowił, czy warto. Czy naprawdę chcesz całe życie spędzić w wiecznym zabieganiu. Czy nie lepiej lekko zmodyfikować swoje życie i plany w taki sposób, żeby mieć więcej spokoju. Nie mówię, żeby z czegoś rezygnować. Po prostu planujmy rozważnie. Chyba tyle możesz zrobić, prawda?

 

Pozdrawiam i życzę Wam pozytywnego dnia!

 

Psst! Chcesz sprawdzić jakie zmiany organizacyjne wprowadziłam? Więcej informacji znajdziesz na moim facebooku. Będzie fajnie, jeżeli zajrzysz też na Instagram.