Pozytywne podsumowanie roku!

optymizm, optymistka, podsumowanie roku

Bardzo, ale to naprawdę bardzo nie chciałam robić w grudniu tego, co robili wszyscy. Dlatego darowałam sobie wpisy z propozycjami świątecznych prezentów i nie wrzucałam zdjęć karpia (za to była sałatka, wbijajcie na Insta!). Jednak podsumowania roku sobie nie odmówię. Wszyscy je robią, jednak w moim odczuciu ma to ogromny sens. Uwielbiam planować, ale jeszcze bardziej lubię te momenty, kiedy oglądam efekty realizacji moich planów. Poza tym takie podsumowanie pomaga dostrzec, co było źle i jak to zmienić

 

Z jakiegoś nieznanego mi powodu uwielbiacie wpisy, w których opowiadam więcej o sobie i swoim prywatnym życiu (Najpopularniejszy wpis na blogu to ten, dotyczący dziwnych faktów o mnie => KLIK). Jak lubicie, to nie ma sprawy. Oto moje osobiste podsumowanie roku, a w nim:

- moje najlepsze i najgorsze decyzje

-moje największe sukcesy i najgorsze porażki

- moje przemyślenia

No i oczywiście uzasadnienie, dlaczego pomimo złych rzeczy, dalej nazywam to pozytywnym podsumowaniem. Ciekawi? Zapraszam!

 

Znajomi

Od tego po prostu muszę zacząć. To właśnie w kwestii znajomych podejmowałam decyzje trudne, ale dobre. To właśnie nad tą sprawą po raz kolejny musiałam się poważnie zastanowić. Dużo pisałam Wam o ludziach. Były chociażby tematy bólu życzliwości czy też podejścia do cudzego sukcesu. To wpisy, które sprawiły mi najwięcej bólu, ponieważ pisałam z doświadczenia. Mam w sobie coś, co przyciąga do mnie naprawdę skrajnie różnych ludzi. Kocham to i jednocześnie nienawidzę. Uwielbiam różnorodność i to, że dzięki niej każdy z nas ma w sobie cząstkę magii. Jednocześnie często trafiam na osoby które żerują albo zabijają we mnie pozytywną energię. I takich ludzi muszę wyrzucać ze swojego otoczenia. Nie umiem żyć z osobami, które są wiecznie niezadowolone. Nie umiem udawać radości na widok osoby, która wzmaga mój stres. Uważam to za swój osobisty defekt, przykro mi, że nie umiem inaczej. Miałam jednak wybór – albo podtrzymywać pewne relacje albo zadbać o własne dobro. No cóż. Przysięgam Wam, na początku było mi skrajnie ciężko! Ale nie poddałam się, zrobiłam dobrze. Teraz stresuję się mniej i z tego miejsca z radością pozdrawiam moich nowych, pozytywnych znajomych!

 

Relacje

Nie będę zagłębiać się w szczegóły, bo to zbyt osobiste. Powiem Wam jednak, że w tej sprawie poukładałam najwięcej! Wiele się zmieniło i wszystko na lepsze. A ja z dumą mogę stwierdzić, że już w wieku 21 lat potrafię przyznać „mama i tata mieli rację”. Zadbałam o najważniejsze osoby w moim życiu i jestem z tego mega dumna. Ba, ja jestem po prostu szczęśliwa, że pewne osoby ze mną są. Te osoby z pewnością to czytają i wiedzą, jak bardzo je kocham!

 

Blog

W kwietniu, po 6 miesiącach oczekiwania, wreszcie ruszył! I to była jedna z lepszych decyzji tego roku, może nawet życia. Prawda jest taka, że nie potrafię żyć bez pisania, nie na dłuższą metę. Może kiedyś Wam o tym opowiem. W każdym razie – w tak krótkim czasie udało mi się zgromadzić prawie 400 fanów na facebooku, ponad 200 obserwujących na insta. Statystyki z bloga również zadowalają. Cieszę się, że aż tyle osób poświęca mi swój wolny czas. Jeszcze bardziej cieszy mnie to, że jest tak wielu pozytywnych ludzi! No piąteczka!

 

Studia i nauka

Celowo to rozgraniczam, ponieważ uczę się nie tylko na studiach. Po pierwsze, drugi rok studiów to w końcu dwie upragnione sesje bez poprawek! Mam wrażenie, że w końcu rozpracowałam co i jak. Po drugie, na początku roku podjęłam decyzję o kontynuacji nauki języka niemieckiego. W sensie takiej poważnej nauki. Okazało się, że przedmiot znienawidzony w szkole powoli staje się moją pasją. Serio, z przyjemnością do tego siadam! Wybitna nie jestem, ale widzę ogromne postępy. Po trzecie, w grudniu podjęłam staż związany z kierunkiem moich studiów. I to jest główna przyczyna mojej nieobecności na blogu – uznałam, że należy to wyjaśnić. Po prostu nie mogę ogarnąć tylu zmian, a praca zajmuje mi sporo czasu. I dobrze, lubię to! oczywiście, nie porzucam blogowania, wiadomo. Po prostu ZNOWU muszę się przeorganizować. I prawdę mówiąc, dopiero w tym roku poczułam, że te studia naprawdę wnoszą coś do mojego życia. Cudowne uczucie!

 

Kondycja i zdrowie

Czyli rzeczy, które zawaliłam. Uwielbiam zdrowe jedzonko, kocham fitness ale powoli zaczęło mi na to wszystko brakować czasu. Kiedyś mogłam bez problemu wejść na czwarte piętro, załadowana książkami i jeszcze rozmawiając przez telefon. Teraz dostaje zadyszki. Tak być to nie będzie! Zresztą, zdrowie jest najważniejsze i to wcale nie tylko utarty frazes.

 

Stres i odpoczynek

Ostatnio, podczas jazdy samochodem, przyszło mi do głowy takie zdanie „No a gdzie podział się Twój stres?”. No nie ma. Jasne, czasami dalej się o coś zamartwiam, jednak już nie w takim stopniu jak kiedyś. Jestem żywym dowodem na to, że z tym również można sobie poradzić. Serio! Uważam to za wielki sukces. Stres niszczył mnie i ludzi w moim otoczeniu. Teraz wreszcie jest dobrze! W ogromnym stopniu przyczynił się do tego cyklu wpisów Bezstresowa niedziela. Ja po prostu musiałam szukać i testować nowe sposoby na walkę ze stresem. Okazało się, że sama najbardziej na tym korzystam. Nauczyłam się też NAPRAWDĘ odpoczywać. No i po raz pierwszy od 4 lat byłam na prawdziwych wakacjach! Uff. Udało się, no naprawdę udało!

 

To zdecydowanie nie wszystko. Jednak tyle chcę i mogę Wam powiedzieć. Chyba pierwszy raz kończę rok bez żalu i myśli „mogło być lepiej”. Jestem zadowolona z tego, jak było. Podoba mi się kierunek w jakim zmierza moje życie. Jestem po prostu szczęśliwa. I samej sobie życzę, aby kolejny rok był równie udany jak 2017!

 

Wam natomiast bardzo dziękuję i mam nadzieję, że razem spędzimy ten kolejny rok. Będzie pozytywnie, zabawnie i optymistycznie – już ja się o to postaram! Życzę Wam wszystkiego pozytywnego!

 

Psst! Chcesz sprawdzić, jak minął mi ten rok? Zapraszam Cię na Facebooka i Instagram!