Czy zrobiłeś już wszystko?

optymizm, problemy, stres

Jest mi bardzo przykro, gdy ludzie to robią. Szczególnie gdy widzę, że w takim bałaganie trwają moi bliscy. Bo jak inaczej nazwać sytuację, w której ktoś ciągle tkwi w tych samych problemach? Dla mnie to istny bajzel. Zdaję sobie sprawę z tego, że w życiu czasem coś idzie źle. Co więcej, często jeden problem przynosi za sobą następne. Życie nie zawsze ma piękne, pastelowe barwy i czasem robi się ciemno. To normalne. Jednak nie rozumiem, dlaczego mając problem nic z tym nie robisz. No powiedz mi, czemu w tym trwasz?

 

Gdy trafiam na jakiś problem automatycznie moim priorytetem staje się rozwiązanie go. Czy to nie jest naturalne? Zrozumiałam, że nie zawsze nad wszystkim mogę panować, co jednak nie zmienia faktu, że lubię mieć kontrole nad swoimi sprawami. Nad problemami też, w granicach moich własnych możliwości. Dlatego dość naturalny (i banalnie prosty) wydaję mi się taki schemat postępowania:

1.Problem (zastanów się, jakiej jest rangi)

2a.Mały problem(schemat działania taki jak tu KILK)                       2b.Duży problem(rozwiązujemy!)

 

W porządku, tylko jak rozwiązywać te duże? Nie potrafię podać Ci dokładnej recepty, nie jestem Tobą. Myślę jednak, że istnieje kilka ważnych kwestii, o których warto pamiętać.

 

Działanie
Powiedzmy to głośno i wyraźnie. Samo się nic nie zrobi! I najwyższy czas się z tym pogodzić. Nie licz na to, że jak położysz się spać to z rana wszystkie Twoje zmartwienia znikną. Też chciałabym, żeby tak było. Niestety, jeżeli nie zmusisz się do działania nigdy nie ruszysz z miejsca. Tym działaniem może być rozmowa, jakiś wyjazd, czynność. Wszystko! Jasne, bez sensu byłoby działać na ślepo. Ale jeszcze większą głupotą jest czekanie, aż wszechświat zrobi coś za Ciebie. Bo wiesz, nie zrobi. Wszechświat ma inne problemy, jesteś zdany na siebie. Jest mi bardzo przykro, gdy patrzę na ludzi, którzy tkwią bezczynnie w swoich problemach. Chociaż, może inaczej, oni myślą, że coś robią. Tyle że absolutnie nic się nie zmienia. Sam pomyśl, czy osoba, która WIE, że jest chora, dodatkowo wie, że przyczyną jej problemów jest zła dieta, ale oprócz chodzenia od lekarza do lekarza nie robi nic, to czy taka osoba naprawdę stara się rozwiązać problem? Moim zdaniem trwa w zakłamaniu. Być może zmiana w żywieniu będzie się wydawała tej osobie zbyt radykalna. Ale czasami potrzeba radykalnych kroków. Z innej beczki. Pomyśl o kobiecie trwającej w związku z mężczyzną, który tak naprawdę dawno już przestał o tą relacje dbać. Ona z nim rozmawia, tłumaczy, mówi o swoich potrzebach, pyta go, co sama powinna zrobić by był w tym związku szczęśliwy. On odpowiada, powie co myśli, wszystko wydaje się być w porządku. Po czym znów robi to samo. I tak w kółko, przez następne miesiące albo lata wałkują dokładnie te same problemy. Czy Twoim zdaniem oni naprawdę działają, by rozwiązać ten problem? Myślę, że to jest zwykłe oszustwo względem samych siebie.

 

Strach przed nowym
Każdy z nas boi się nowych rzeczy. Pomyśl o wszystkich swoich „pierwszych razach” w życiu. Zaczynając od pierwszej jazdy na rowerze bez dodatkowych kółek a kończąc na pierwszym dniu w pracy. Bałeś się, prawda? Normalka. I założę się, że po czasie uznałeś ten strach za irracjonalny. Bo to wszystko były dobre decyzje! W końcu fajnie jeździ się na dwóch kółkach no i praca też Ci się podoba. Nie było czego się bać. Tak samo jest z problemami. Niektóre, duże problemy wymagają dużych decyzji. Czasem będzie trzeba zmienić styl życia na zupełnie inny, czasem konieczna jest przeprowadzka, czasem zerwanie z kimś kontaktów. Straszne to jest, gdy tylko o tym pomyślisz. Uwierz mi, czasem trzeba. Nie myśl proszę, że jestem z tego pokolenia, które zamiast coś naprawiać woli wymieniać na nowe. To nie o to w tym chodzi. Zobacz kolejny punkt zanim ocenisz.

 

Czy zrobiłeś już wszystko?
Jestem zwolenniczką działania, w dodatku działania do końca. Gdy coś jest dla mnie naprawdę ważne to ja odpuścić nie potrafię. I już. Nie zawsze wychodzi mi to na dobre, ale pozwala mi samej czuć się spokojnie. Gdy wiem, że zrobiłam co w mojej mocy odczuwam wewnętrzny spokój. Zrozum, jako optymistka z wyboru nie potrafię żyć z problemami. Widzę problem, więc chce go rozwiązać. I bardzo, ale bardzo polecam to samo Tobie. Zrób co w Twojej mocy, ciśnij do utraty sił! Po to, by na koniec powiedzieć samemu sobie „No cóż, co będzie to będzie, ja więcej nie mogłem”. Jednocześnie przyjmij do wiadomości, że czasem w tym robieniu wszystkiego trzeba uwzględnić zmiany. Tak, padło to przerażające słowo. Wiem, że to bardzo niemarketingowe, czytałam, że w Internetach rządzi treść rozrywkowa i to ona podbija zasięgi. Wiesz, wolę stracić moje zasięgi i pomóc Tobie. Jeżeli chociaż jedna osoba w jakiś sposób skorzysta z tego tekstu to będę usatysfakcjonowana. Tak, czasami trzeba coś w życiu zmienić, szczególnie to, czego już nie da się naprawić.

 

Podsumowując, gdybym miała streścić ten tekst, byłyby tylko trzy punkty:

-jeżeli masz problem zacznij działać i przestań liczyć na cud

-zastanów się, czy zrobiłeś co w Twojej mocy, ciśnij do końca

-zmień to, czego naprawić się już nie da, nie tkwij w nieszczęściu, nie zasługujesz na to

 

Nie potrafię spokojnie patrzeć na to, jak inni się męczą. Dlatego powstał ten tekst. Nie chce wchodzić CI w życie z butami. Ono jest Twoje, Ty sam decydujesz. Tylko powiedz, czy warto? Naprawdę chcesz, jak typowy Janusz, narzekać w kółko na to samo? To naprawdę nie jest tak, że nie wypada być szczęśliwym. Bardzo wypada! Może postarasz się troszkę o to szczęście?

 

Psst! Jeżeli nie chcesz przegapić nowych tekstów polub Optymistyczną na facebooku. Dzięki temu będziemy ciągle w kontakcie!

 

Pozdrawiam,

Martyna