Opowieść o trzech burakach, czyli ból życzliwości

optymizm, blog, zasady

Tydzień. Tyle wystarczy by sprawdzić czym jest ból życzliwości. Skoro w tytule jest, że będzie o burakach to pewnie moi byli już schodzą na zawał. Panowie, proszę zluzować porcięta, bo to nie tym razem (zresztą Was było dwóch, to luzik). Co prawda będzie o mężczyznach, ale w tym wypadku nie ma to większego znaczenia. Coś mi się wydaje, że niektórzy życzliwości się boją. I to panicznie. Ostatnie doświadczenia pokazały mi, że niektórych to wręcz boli. No bo jak inaczej wyjaśnić takie zachowanie?

 

Jam jest król tego dworca

Jak zapewne wiecie z mojej relacji na Instagramie ostatnio spędziłam trochę czasu nad morzem. We Władysławowie konkretnie. Z okazji brzydkiej pogody postanowiliśmy się wybrać do Gdańska. A co, czemu by nie. Wymagało to od nas odrobiny logistyki. Z Władysławowa do Gdyni, potem z Gdyni do Gdańska. No i w tym nieszczęsnym Gdańsku trochę nas ta logistyka zawiodła. Serio, myślałam, że dworzec w Poznaniu to jest wyższa szkoła jazdy, ale Gdańsk mnie pokonał. Kompletnie nie mogliśmy znaleźć odpowiednich informacji. Potem już doszedł stres, no bo czas goni. Co robi normalny człowiek w takiej sytuacji? Ano, pyta. Pyta kogoś, kto nie wygląda na turystę. Tak postąpiliśmy i my, i ja tego do dziś żałuję. Już wyjaśniam. Gdy już udało nam się odnaleźć odpowiedni peron naszym oczom ukazał się pewien jegomość w garniaku. No to chyba ogarnia temat, w końcu w garniaku. Pytamy więc z pełną kulturą, że dzień dobry panu, że przepraszam, czy ten cały SKM to jak jedzie do Wejherowa to się w Gdyni zatrzyma. Może głupie to pytanie, ale takie już są prawa turysty, że czegoś może nie wiedzieć. Ciężko oczekiwać od osoby, która robi coś po raz pierwszy, by dokładnie ogarniała temat. Pan się nawet nie zatrzymał, musieliśmy za nim iść. Popatrzył takim wzrokiem, jakby ujrzał coś niesamowicie żenującego, westchnął ciężko i łaskawie raczył odpowiedzieć. „Ehh. No przecież to takie logiczne, ojejej, no bo przecież tak idą tory, więc musi się zatrzymać. Toż to oczywiste jest przecież”. Wzdychał i sapał jakby go bolało. Aż się trochę zmartwiłam. Jednak wygrało zdenerwowanie. No bo przecież wystarczyło powiedzieć zwykłe TAK.  I błagam wyjaśnijcie mi, czy to aż takie trudne okazać drugiej osobie troszkę zrozumienia?

 

Bo on miał zły dzień

Tego nie wiem, bardzo możliwe. Może i miał. Tylko czy to jest moja wina? Czy jeżeli ja mam zły humor to mam prawo oczekiwać, że świat się nagle z tej okazji zatrzyma? Uwierzcie mi, zawsze staram się zrozumieć drugiego człowieka, taka już moja natura. Nie potrafię jednak usprawiedliwić zwykłego chamstwa. Ta historia to dla Was zbyt mało? Spokojnie, mam lepszą.

 

Hehe, po co komu tyle bagażu

Po wakacjach jakoś wrócić trzeba. Najpierw do Poznania, potem do domu rodzinnego. Wiadomo, przyjechałam do domu na trzy miesiące, musiałam ze studenckiego mieszkania zgarnąć trochę więcej rzeczy niż puste słoiki. Takim sposobem byłam wyposażona w walizkę na kółkach, torbę sportową, laptopa no i zwykłą torebkę. Wszystko wypchane po brzegi, a przy mojej wątpliwej masie mięśniowej to już było naprawdę dużo. Ale nic, przecież ogarnę. Przy wejściu do pociągu pomógł mi mój chłopak, na dworcu w mej mieścinie miał odebrać mnie tata. Jednak z pociągu musiałam z tym wszystkim wysiąść sama. Nie ukrywam, troszkę się z tym wszystkim męczyłam i kombinowałam. Całą sytuację obserwowało dwóch Januszy, takich 50+. Myślałam, że w takim wieku można już liczyć na rozsądek, ale jak widać wiek to tylko liczby. Jeden z drugim uznali za stosowne skomentować sytuacje. „Hehe, trzeba było wcześniej myśleć. Po co komu tyle bagażu, hehe. No bardzo ciekawe jak sobie teraz poradzi, zobaczymy.” Nosz kurwa, za przeproszeniem. Serio? Tylko na to Was stać?

 

Nie, nie czekam na Twoją pomoc

Wyjaśnijmy coś sobie. To nie jest tak, że Janusze, jako płeć przeciwna, powinni rzucić się mi na pomoc. Serio, nie. Jasne, byłoby miło, całkiem kulturalnie i generalnie super, ale to nie był ich obowiązek. Jednak te komentarze były, delikatnie mówiąc, niepotrzebne. Po pierwsze, co ich to obchodzi. Po drugie, czy tak ciężko wykazać się odrobiną zrozumienia? Miałam wrażenie, że oni tylko czekali aż coś mi się nie uda. Coś czuję, że chcieli zobaczyć jak biedna blondyneczka wywraca się na schodach pociągu. Tylko dlaczego? Po co życzyć komuś źle? Jak tak można? Wybaczcie, ale to już jest zwykłe buractwo. I ja tego nigdy tolerować nie zamierzam.

 

Ból życzliwości

Wspomnianych trzech buraków właśnie tak się zachowało. Jakby odrobina życzliwości piekielnie bolała. Jakby bali się okazać trochę zrozumienia. Ja chciałabym tylko wiedzieć co oni z tego mają. Chwilę śmiechu z jakiejś obcej dziewczyny i okazanie wyższości nad turystami. Szczerze? Żadne bogactwo, ja dziękuję. Sama byłam też po drugiej stronie. Starsza Pani poprosiła mnie o pomoc na dworcu w Gdyni. Nie mogła sama odczytać, czy dany pociąg jedzie przez jej stacje. No i wyobraźcie sobie, że jej przeczytałam, wskazałam peron, powiedziałam jak tam dojść. Zajęło mi to całe 2 minuty i uwaga, nie bolało! No szaleństwo. Mój chłopak wyniósł kobiecie walizkę z pociągu, widać było, że sama miałaby problem. I co? Nic na tym nie stracił. Jak widać, jednak można.

 

Wybaczcie mi ten agresywny ton, ale nie umiem tolerować zwykłego chamstwa. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że brak życzliwości i tak najbardziej odbija się na nas samych. Bo nic Ci to nie daje. Bo innym razem Tobie nikt nie pomoże. Bo zniechęcasz do siebie ludzi. Krótko mówiąc, nie opłaca się.  Dlatego z tego miejsca chciałabym zdementować wszelkie plotki. Życzliwość nie boli, wręcz uszczęśliwia.

Pozdrawiam i życzę Ci pozytywnego dnia!

 

Psst! Masz ochotę na odrobinę życzliwości? Koniecznie polub Optymistyczną na fejsie! Z kolei na Instagramie najszybciej dowiesz się o nowych wpisach i zobaczysz sobie więcej mojego prywatnego życia. Wskakuj!